Wspierajmy fretki w potrzebie.

Jeżeli znalazłeś bezdomną fretkę, potrąconą przez samochód, byłeś świadkiem wypadku lub innego zdarzenia losowego z udziałem zwierząt nie zwlekaj - udziel pomocy.
Zwierzęta też cierpią. Skontaktuj się z wolontariuszami Stowarzyszenia Przyjaciół Fretek, Strażą Miejską, policją, najbliższym gabinetem weterynaryjnym lub wejdź na stronę Stowarzyszenia Przyjaciół Fretek tu uzyskasz pomoc.
Na zamieszczonej mapce znajdziesz kontakty do naszych wolontariuszy.

Aukcje charytatywne na rzecz Stowarzyszenia zobacz i kup. Dochód jest przeznaczony na cele statutowe.

środa

Nie-Frecia codzienność

Będzie to wpis wyjątkowo nie o fretkach. Mam naturalnie świadomość, że mało kto wie o blogu ale postanowiłam zamieścić taki jeden wpis. Prawdopodobnie usunę go za jakiś czas. Kiedy mi przejdzie. I będzie po staremu - o Milo i o Kizi.

Ci z dużych miast mają lepiej. Ci bogaci mają lepiej. Ci zdrowi też mają lepiej. A przede wszystkim ci, co nie mają zmartwień mają lepiej. Jestem z dużego miasta - wiec pierwszy punkt jest do zaakceptowania. Ale nie mam pieniędzy na to co ponad podstawowe potrzeby. Zdrowa i owszem jestem ale ostatnio ręka wysiada i kubki tłukę z powodu przepukliny oponowej. Zmartwienia zawsze jakieś się znajdą a to z samochodu cieknie (co ma nie cieknąć, ma 10 lat to cieknie), a to kolejną książkę do szkoły trzeba kupić, a to leki, witaminy zamówić.....
A praca?
Praca jest dookoła. Bezrobotni są dookoła. Tylko jakoś jedno z drugim spotkać się nie może. Bo czyż za niecałe półtora tysiąca można wyżyć w 4 osoby? A gdzie opłaty, gdzie podatki, odzie raty i inne spłaty? I jeszcze do tego fretki.
Fretka jest wymagająca. Potrzebuje specjalnej karmy suchej. Syf koci jej szkodzi (zresztą syf koci kotom też bardzo szkodzi). Potrzebuje surowego mięsa. Potrzebuje leczenia za które zawsze się słono płaci. Tyciek jest już stary, ma nawyki, wady, problemy.

***
Mam taki zaprzyjaźniony sklep mięsny. Mają w nim świetne mięso i pycha wędliny. Dostawy są we wtorki i czwartki. Chodzę tam po mięso dla fretek. Dla nich wołowinę a dla nas? Dla nas szyjki indycze na rosół, kaszankę i pasztetową.
Jadę z Milo do lekarza na wizytę i za parę minut jestem lżejsza o 50, 100 zł.
Czytasz to człowieku i zapewne pukasz się w głowę. Idiotka! Durna baba, żali się obcym ludziom a sama sobie winna!

A pewnie! Sama sobie jestem winna! Ale się nie żalę! Mam co chciałam. Byłam świadoma na co się porywam (no poza wypadkiem Milo, którego niezaplanowałam chociaż zaplanowałam wakacje ze znajomymi którym zawdzięczam jej niesprawność).
Mam ile mam. Uczciwie pracuję. Uczę dzieci jak być dobrym człowiekiem, nie stwarzam problemów. Jestem trochę jak dziura w powietrzu staram się być nieobecna by nie przeszkadzać i, jak trzeba przestać być dziurą aby pomóc.
Ludzie dzięki temu wszystkiemu widzą mnie jako dobrego człowieka. Który świadom obowiązków i ograniczeń stara się dać coś z siebie. Nie jest egoistą zagrabiającym co się dla jedynie dla siebie ale starającym się dać od siebie.
Mam też marzenia aby było lepiej, czyściej, jaśniej, piękniej. Mam marzenia aby ludzie byli mniej podli, mniej zachłanni, mniej źli. Aby potrafili zza długich rzęs zobaczyć Świat.

***
W ostatnią niedzielę byłam na mszy po tygodniowej nieobecności. Usłyszałam od księdza, że zmęczenie, niechęć, ludzkie lenistwo to nie są usprawiedliwienia. Człowiek powinien być idealny na wzór Boga. Usłyszałam powątpiewanie w moje poczucie dobrego uczynku. Bo na mszy nie byłam. Pierwszy raz w życiu dowiedziałam się, że nie ważne co się robi ale najważniejsze by być w kościele. A jak się nie przyjdzie po ciężkim dniu, po pracy po pomaganiu komuś to się grzeszy. Jest się złym człowiekiem. Bo dobry człowiek myśli przede wszystkim o Bogu. Ma dążyć do ideału.
A jeśli ideałem nie jest? A jeśli nie chce być? To czym jest?
- Złym człowiekiem. - taką usłyszałam odpowiedz

Jestem więc zła. Dla wielu jestem zła. Zła - bo mam zwierzęta. Zła - bo je kocham. Zła - bo mam nowoczesne podejście do seksu, antykoncepcji i in-vitro. Zła - bo uczciwa, bo oka przymknąć nie chciał, bo ma odwagę wytknąć czyjeś błędy. Zła - bo zła, bo zamiast rano do kościoła poszłam na SyMfonię Serc. Poszłam bo chciałam dać chociaż odrobinę siebie innym, bardziej potrzebującym niż ja. I nie byłam tam sama. Byli moi znajomi, który też chcą i dają coś z siebie. I Oni są wspaniali.

I tak sobie myślę ilu ludzi uciekło od Kościoła z bo zrobiono z nich złych.

Na szczęście mam P. Mam dzieci. Mam zwierzaki. Warto dla nich być takim jakim się jest. Nawet jeśli się jest "złym". Oni widzą we mnie trochę "dobrego" a to tak uszczęśliwia, że żyć się chce!!!